Muszę przyznać, że wtorkowa dyskusja z Wami wokół tekstu Agnieszki Osieckiej sprawiła mi niekłamaną przyjemność. Budujące jest to, że w trakcie zajęć każdy powiedział coś ważnego i mądrego. Mam nadzieję, że dla Was też była to istotna rozmowa. Tekst Anity Lipnickiej "Wszystko się może zdarzyć" (Małgosiu, dzięki za inspirację) może nie ma w sobie takiego ładunku emocjonalnego, ale też skłania do refleksji. Na zakończenie naszych filozoficznych rozważań wokół pytania "Jak żyć?" jeszcze jedna piosenka. Zapraszam do słuchania Marka Grechuty.
A pamiętacie ten sonet z klasy II?
Kowal
Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych,
Które zaległy piersi mej głąb nieodgadłą,
Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych
I ciskam ją na twarde, stalowe kowadło.
Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze,
Bo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne,
Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,
Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.
Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem,
Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali nieodporne:
W pył cię rozbiją pięści mej gromy potworne!
Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym razem,
Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.
Leopold Staff